Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

nocy i zachodu, wstają wzgórza, jakby z pokłonem przed górą świętą, nad niemi panującą. Na samym jej wierzchołku stoi dość wielki kościół, z klasztorem na stu zakonników, i innemi budowy otaczającemi go.
Sławę swą winno to miejsce cudownemu obrazowi Najświętszej Panny Marji, malowanemu, wedle tradycji, przez św. Łukasza na tablicy cyprysowej, która, jak chce podanie, była stołem przenajświętszej Rodziny w Nazarecie. Obraz ten Helena cesarzowa jeszcze miała przenieść do Konstantynopola, później z Eudoksją przeszedł do Antjochii. Dostał się Karolowi Wielkiemu przez Nicefora razem z relikwjami Akwizgrańskiemi. Od niego, nie bez żalu, przeszedł w darze do Lwa księcia ruskiego, który z nim przeciwko Saracenom wojował. Zostawał długi czas w Bełżu na zamku. Władysław, książę opolski, przeniósł go na nowe miejsce i kościół zbudował w r. 1382. Postrzelony od Tatar, których później opieką N. Panny zwojował Władysław. Z Opola umieszczony w Częstochowie za natchnieniem Bożem; a jako straż osadzeni przy nim księża Paulini eremici, z Węgier tu sprowadzeni. Niezliczony lud pielgrzymów z Rusi, Litwy, Żmudzi, Prus i Kaszubów, Kroatów, Dalmatów, Inflantczyków, Morawów, Szlązaków, Czechów, Sasów, nieustannie nawiedzał to opiekuńcze miejsce.
W początku, nie wielki kościółek, opasywał ciasny mur okolny, kosztem zakonników wzniesiony. Z północnej strony budowle kościelne rozszerzył Władysław Jagiełło; wszakże pomimo murów, nie mogła się Częstochowa obronić najmniej strasznym nawet napadom. W r. 1430 rozboje jacyś i Hussyci, z granic Szląska dla łupu wybiegli, kościół i klasztor spalili, zakonników pozabijali lub rozprószyli, a obraz, przez Lwa księcia ruskiego w złoto i drogie kamienie ozdobiony, odarłszy, z pośmiewiskiem wywieźli o troje staj od góry, gdzie wóz nieruchomy stanął, i dalej pociągnąć się nie dał. Hussyci porzucili ten, jak go zwali, nieużyteczny kawał drzewa. Z wozu go zrzucili, zdeptali, zwalali i na troje rozbili, a jeden dwa-kroć ciął przez twarz obrazu.