usiłując zgruchotać mury, i zapalić dachy. Mury przecież prawie nieuszkodzone wytrzymały, choć nieprzyjaciel całą siłą dla ustraszenia szturmował, a w klasztorze huk ów i ognie, najmniejszej nie wzbudziły obawy.
Po dachach stali stróże, którzy gasili pożary zajmujące się od kul ognistych, dusząc płomień chusty mokremi, lub rozrywając co się paliło silniej. Na murach nieustraszeni żołnierze, w gotowości byli przyjmować i zadawać razy. Ale kule Szwedów nie wiele im szkodziły, i jedne nie dolatywały, drugie przenosząc aż za klasztor, swoich tłukły, inne w murze siadały, rozkruszyć go nie podoławszy.
Tymczasem wśród huku dział i łoskotu trzaskających murów, z wysokiej wieżycy przy kościele, dał się słyszeć śpiewany hymn na cześć N. Panny, z towarzyszeniem trąb i różnych narzędzi muzycznych. Odgłos tej pieśni uroczystej zagrzewa serca, a nieprzyjaciel sądząc, że mu się naigrawają śpiewami, rozżera się i wścieka. Ta muzyka niedzielna tak się okazała skuteczną i miłą, tak dodawała ducha wojującym, a dla słabych i kobiet tłumiła huk strzałów i jęk ranionych, że ją odtąd codziennie ponawiano w ciągu oblężenia.
Następne dwa dni, z równą gwałtownością nieprzyjaciel oblegał klasztor, a wśród nocy ciemnych, zaczęli szańce i przekopy sypać Szwedzi, wypełniać fossy bliższe murów klasztornych, podciągać machiny i stawiać baterje, na które chciano wciągać działa dla szkodzenia oblężonym. Noszono ziemię worami, wlekli ogromne armaty, których paszcze otwierały się ku Jasnej-Górze.
Nie dając chwili spoczynku, począł Miller nocą także szturmować, a nie mając innych na wystrzał budowli, jął się do zapalenia kulami klasztornego dachu. Lecz te po większej części od murów odbite, wracały się napowrót, czasem przelatywały Jasną-Górę i dachy, nie uszkodziwszy ich, to więzły w nich i już rozgorzeć miały, gdy poczęty pożar zalewano i duszono z wielką pilnością. Mnóstwo kul, widocznym cudem, wśród su-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/86
Ta strona została skorygowana.