żem się stał dla niéj nienawistnym i nieznośnym... żem ją zrujnował (ją!) rzucając w życie zbytku i marnotrawstwa... zaczęła potém ubolewać, płakać i prosić, abym nie stał na zawadzie do wydźwignięcia się z téj przepaści. Wyznała mi, że Radipulo chciał się z nią żenić, ale że ona mówiła mu że jest majętną... iż przez sumienie powinienem jéj willę i to co miała zostawić, a tém los na przyszłość zapewnię.
Nie mam sił, ani talentu, aby tę rozmowę naszą powtórzyć, aby wytłómaczyć ci jak się stało, iż ona wiedząc o tém żem był zrujnowany, wmówiła mi, iż opuścić ją powinienem.. wszystko oddając jéj.. sam.. choćby o żebraninie w świat idąc.. bylem szczęściu jéj nie stał na zawadzie.
Miała tę ostrożność zresztą, że willa była na jéj imie kupiona, że dom był także dla niéj skontraktowany, i wszystkie resztki w jéj rękach... Jak z łaski rzuciła mi sto kilkadziesiąt dukatów, które wedle niéj, przy mym skromnym sposobie życia, bardzo na powrót mogły być dostateczne...
Tak pozbywszy się mnie, bo zadysponowała zaraz ludziom, aby rzeczy moje do hotelu przeniesiono, w tydzień, nim opuściłem Florencyą, została baronową Radipulo.
Oszalały z namiętności, z tęsknoty, wiłem się w boleściach, włócząc pod drzwi jéj i okna, wypatrując na przechadzkach... niemogąc uspokoić się i pogodzić z mém położeniem.
Znać obawiała się mnie czy też przykrą jéj była ta postać, będąca wyrzutem sumienia, bo z jéj łaski podobno, mimo choroby, otrzymałem rozkaz wyjazdu, jako podejrzany, niewiem o co i za co, i musiałem natychmiast udać się do Bolonii, gdzie zapadłem ciężko i obległem.
Zapomniałem jeszcze dodać, że odprawiając mnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.