Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

ki, et... marié. Rzuca tu swoją chłopkę, a sam rusza ze mną, mianowałam go swoim kuzynem na czas podróży. Przed Warszawą pożegnam go, bo chcąc się wydać za mąż, muszę wrócić w szatach żałobnych... irre prochables.. Moja Lulu, znajdź mi tam gdzie jaki przyzwoity kącik, ou je puisse descendre, un appartement de rien du tout, simple pied à terre. Napisz mi poste restante do Wrocławia, ażebym wprost zajehać mogła do siebie.
Drżę na samą myśl rzucenia się w twoje objęcia que des choses à raconter! Twoje serce mnie zrozumié, twoja przyjaźń będzie dla mnie osłodą. Pragnę co najrychléj dostać się do portu... na tę naszą błogosławioną ziemię na któréj dopiero się uczuję swoją i panią siebie... ani słowa o Annibalu, tylko mu przygotuj sławę i przyjęcie, jako znakomitemu artyście.
Je baisse vos beaux yeux, toute à Vous

Mira.




ROZDZIAŁ XIII.

Nie ma nic na tym Bożym świecie, czego by czas nie uśmierzył, nie uleczył, nie przemienił, lub nie obalił. Człowiek marzy zawsze o czémś trwałem, w sercu i na ziemi buduje na wieki i pokolenia, na lat dziesiątki, a nigdy nie potrafi przewidziéć co wyżyje i przetrwa, a co spełznie i zniknie mu w oczach. Najczęściéj dzieje się zupełnie odwrotnie, to co miało żyć, ginie, co powinno było umrzéć — ocaleje. Z uczuciami serca tak samo jak z drzewkami ogrodu: