Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

a! — pewnie serce jéj od bicia jego łona zadrzéć by musiało.
Gdy jego te wyrzuty sumienia dręczyły, ona myślała w duszy, że w jéj położeniu nie pozostaje nic, jak zbadać człowieka i korzystać z niego, nie wiążąc się niczém; a miała mu gorzko za złe, że gdy go już sądziła zniszczonym do szczętu, on śmiał coś jeszcze zachować, czego jéj nie rzucił pod nogi! Oh! le perfide — myślała — il a pensé a soi!
Powoli z tego patetycznego tonu i nastroju rozpaczliwego, rozmowa przeszła na potoczniejszą. Mira dawała mu czuć, jak dalece była wspaniałomyślną, Orbeka mówił z nią, patrzał na nią, i zapominając o jutrze, był szczęśliwy.
Z nadzwyczajną zręcznością doszła nareszcie do celu, dowiedziała się, udając, że o niczém wiedziéć nie chce, o jego wiosce, nawet o prawdopodobnéj jéj wartości; i natychmiast rozpoczęła malować mu swe położenie, swą nędzę obecną, jałmużnę przyjaciółki, z któréj żyła...
Stała się wymowną, czułą, płakała nad własną dolą, a gdy się rozstawali, Orbeka wzruszony do głębi, wybiegł z mocném postanowieniem sprzedania bodaj wszystkiego, byle jéj przyjść w pomoc.
Ta ohydna komedya, któréj by uwierzyć trudno, gdyby serce ludzkie nie było tą przepaścią, z któréj najnieczystsze wyziewy i najświetniejsze dobywają się dyamenty — odegrała się tak naturalnie, tak łatwo, iż Orbeka pod wrażeniem jéj, wyszedł ze łzami na oczach.
Bez namysłu udał się wprost do Pierskiego, postanowiwszy albo natychmiast sprzedać Krzywosielce, lub dług na nie zaciągnąć. Szczęściem przewidujący ten wypadek Sławski wyprzedził go do prawnika, a Pierski już obmyślił środki zapobieżenia