Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

Na twe żądanie napisałem Orbekę trochę więc odpowiedzialności spada na cię, szanowny przyjacielu.
Jest-to w prawdzie studyum fizyologii patologicznéj, — rzekłbym teratologii duchowéj, stanu wyjątkowego — ale niemniéj, choć ta choroba zwykle niedochodzi tak idealnych rozmiarów, niewyradza tak ostatecznych fenomenów — jest ona w lżejszych stopniach pospolitszą niż się zdaje.
Każdy z nas znał wżyciu choć jednego chwilowo może, ale ciężko na nią bolejącego.
Czy się opowiadanie przyda na co tym nieszczęśliwym, to rzecz bardzo wątpliwa dla mnie? Może tylko obronić od puszczenia cugli namiętności, którą każdy mniema do pohamowania łatwą, nie widząc, iż każda godzina zwiększa jéj siłę, a zmniejsza w nim potęgę oporu.
Z tém życzeniem puszczam w świat opowiadanie, jakkolwiek i ty i ja zgodziliśmy się na to, iż cudze doświadczenie a mniéj jeszcze opowiadane, nacokolwiek się przydać może. Zawszeć jednak utkwi coś w człowieku, zostanie wrażenie choć słabe, i odezwie się w danéj chwili.
Ze wszystkich wad powieści niepotrzebuję się tłómaczyć nie moje one są, ale z saméj istoty jéj płyną!
Na tém posłanie moje kończąc, grzechy na twe zrucam sumienie.

KONIEC.