Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

rozwikłana tajemnica. A czegóż w niem nie było! Bronzy, alabastry, mozaiki, obrazy, posągi, antyki, gobeliny, porozrzucane kosztowne księgi, poplamione, powiędłe bukiety, miniatury, sylwetki. Fantazya nieubłagana téj kobiety w chwili gorączkowych zachceń zgromadziła te cacka i skarby, aby jutro rzucić je w pył i obojętnie zapomniéć.
Ten chaos pamiątek nie poszanowanych, to cmentarzysko żywota namiętnego przedstawiało się obcemu na pierwszy rzut oka, dosyć wesołém i ciekawém. Jakiś instynkt mimowolny umiał to wszystko nie myśląc ustawić tak, by oryginalnością pociągało. Znać było charakter kobiety nie myślącéj o jutrze płynącéj z wodą na losy, w najmniejszych drobnost,kach... wczorajsze jéj szczęścia, już dziś pył pokanapą zasypał. Nieocenione skarby, okryte pocałunkami niedawno, walały się po kątach, jak opuszczeni kochankowie. Kwiaty exotyczne, okupione może uśmiechem i łzami, więdły niepodlewane, kosztowny szal turecki zwinięty w kłąb, wypełniał jakiś niewygodny róg kanapy. Książki w oprawach drogich widać było porozpłaszczane na krzesłach. Loże Rafaela służyły do podwyższenia zbyt nizkiego siedzenia przy fortepianie. Pamiątka kilkomiesięcznych gorączek, arfa, na któréj się grać uczyła pani, z porwanemi strunami osmutniała spoczywała w kącie na pokucie, choć niedawno kilkaset dukatami opłacono jéj sprowadzenie z Paryża, a z niecierpliwości dobywając, pakę kazano porąbać w kawały.
Tak wszystko...
Na chwilę przed przybyciem gości, zaprzątniono się w pokojach, aby je nieco do porządku przyprowadzić, ale ten ład był pośpieszny i powierzchowny, z po za niego przeglądało długie zaniedbanie.
Świeże kwiaty źle zasłaniały powiędłe, a wonne