Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

zobaczyć, jak też ten dom jego wygląda, i znalazła go starym, ulicę nie miłą, a tu się właśnie nastręczała zręczność jedyna. Po panu S. sprzedawano pałac na Krakowskiém-Przedmieściu za parę kroć sto tysięcy, za bezcen.
— Gdybyś pan go kupił, jabym u pana zaraz najęła pierwsze piętro. A! wystaw pan sobie, jakby miło mi było, pan mógłbyś zamieszkać na dole, miałabym was ciągle blizko, a ja taka jestem biedna, niedołężna, że się bez czyjejś opieki nigdy obejść nie umiem.
Orbeka zmilczał, ale w tydzień dom na Podwalu sprzedany był za bezcen, a pałac kupiony dosyć drogo — plasnęła w rączki dowiadując się o tém piękna pani, chciała się zaraz wprowadzać, ale nowy dziedzic prosił o folgę. Kamsetzer odnawiał i przyozdabiał dla niéj pierwsze piętro, posłano po marmurowe kominki do Włoch, po obicia do Paryża, po meble do Wiednia.
Orbeka zrazu się wstydził swéj słabości, ale wstyd tego rodzaju nie trwa długo, człowiek się oswaja z położeniem, tłómaczy przed sobą, kłamie, usprawiedliwia błędami drugich, i.. potém.. już z czoła zetrze ostatki sromu dziewiczego.
Sławski odsunął się od niego, innych znajomych nie miał prawie, lżéj mu było w téj samotności z nią. Mira zaś, nie śpieszyła dlań zawiązywać stosunków,