Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

— Lękam się tego — powolnie odezwała się pani des Roches.
— Dla czegoż się lękasz?
Francuzka zamilkła i zadumała się.
— Prawdziwy sfinks, moja kochana des Roches cała w zagadkach!
— Życzę żeby ci to na zawsze zagadką zostało!
— Ja się spodziewam, że twoja bojaźń nią będzie.
Mówiąc to uśmiechnęła się białemi ząbki Misia i wskazała kamerdynerowi, aby zbierano śniadanie. Hrabia zatopił się w gazecie, którą uważnie na pozór i z wielkiem zdawał się czytać zajęciem, Misia wstała i otworzyła drzwi szklanne na ganek.
— Jeszcze nie gorąco — odezwała się wciągając powietrze. Madame des Roches, voulez vous faire un tour au jardin?
Volontiers.
Hrabiemu podano fajkę tureckiego tytoniu na długim jasminowym cybuchu.
Dwie panie wyszły powoli, a uważny postrzegacz fiziognomji byłby dostrzegł, jak szybko zmienił się wyraz twarzy Michaliny. Zaledwie odeszła od ojca i została sam na sam z panią des Roches, spoważniała (nie tracąc swej żywości jednakże), a gdy nieco dalej odeszły, rzekła:
— Więc niepodobna, kochana Zofio, mego dobrego ojca nawrócić! Codzień toż samo, codzień napróżno! powiedz mi, wszelkie przekonanie tak-li się głęboko w człowieku rozkorzenia i krzewi, że go nic potem wyrwać nie potrafi?
— Wybornego użyłaś porównania — odpowiedziała Francuzka. Jest to roślina co się zasiewa, co się wkorzenia, że jej wyplenić niepodobna! Ale nie dziwujmy się, młodość, długie życie, towarzystwo ludzi jedno zdanie z nim mających, uczyniły ojca twego czem jest.
— Nawrócić go więc!
— Niepodobna.
— Smutno to sobie powiedzieć! taki szlachetny, tak dobry człowiek, takie złote serce!