Eustachy znowu wspólnikiem fałszu być zmuszony, wmięszany ciągłemi pytaniami w rozmowę; (bo go, jak u nas zwykle cudzoziemca zarzucono tysiącem) — męczył się niewypowiedzianie. Napróżno Misia starała się go ośmielać wejrzeniem, uśmiechem, łagodnemi słowy. On i hrabia siedzieli jak dwaj męczennicy, grając swobodę i wesele. Oskar to się przysuwał do Michaliny, to uważnie i niepostrzeżenie śledził ruchy wszystkie doktora.
Nareszcie coraz bardziej dręczony domysłami i wątpliwością, nieznacznie począł rozmowę z Eustachym, wziął go z lekka pod rękę i wywiódł w ganek.
— Przepraszam pana — rzekł — może to być omyłką z mojej strony, ale...
— Żadna omyłka panie — gorżko i żywo odparł doktor — jestem tym, którego widziałeś w Paryżu. Ale poddany i włościanin hrabiego, nie powinienem był znajdować się w tym salonie — wstydzono się mnie i kazano przyjąć, to kłamliwe, którem się brzydzę nazwanie. Nie mnie sądź pan o to — i daruj hrabiemu. Spodziewam się, że tajemnica.
Hrabia Oskar parsknął tak potężnym śmiechem, że wszystkich oczy z salonu ku nim się zwróciły, ale razem ścisnął za rękę Eustachego — bądź spokojny!
— Kiedyście powrócili do kraju?
— Dziś, w tej chwili.
— I przyjął cię?
— Jak pan widzisz!
Oskar znowu śmiać się zaczął.
— Co za szkoda, że się za Ludwika XIV. nie urodził? — zawołał po cichu. — Trzeba przyznać wszakże, że ma nie złe koncepta, choć mu się wcale na ten raz nie udało. Przez cały czas rozmowy w ganku, oko Alfreda, hrabiego i brygadjera nie zeszło z nich, ale ruchy swobodne obu, powierzchowność nic nie objawiająca nadzwyczajnego, nie dawała się domyśleć treści rozmowy. Wchodząc poczęli mówić o Paryżu i wszyscy się uspokoili.
Najpocieszniejsza było widzieć gospodarza, który
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.