walczył ze wstrętem jaki miał dla chłopa, a musiał związany własnem kłamstwem sadzić się dla niego na grzeczności, jako dla gościa i cudzoziemca.
Alfred nie mógł się powstrzymać od śmiechu, który jak umiał tłumaczył i pokrywał. Zbliżająca się wieczerzy godzina, byłaby jeszcze skomplikowała trudności, gdyby umęczony Eustachy nie usunął się z salonu pod pozorem bolu głowy.
Nowy niepokój gospodarza.
Dla upokorzenia przybylca, i aby jak powiadał nie wyprowadzać go z właściwej sfery, hrabia w pierwszej chwili, kazał mu mieszkanie wyznaczyć w najnędzniejszej izdebce folwarcznej. Teraz lękając się, aby wszystko tym sposobem nie wydało się; z przyciskiem więc rzekł, żegnając wychodzącego najgrzeczniej:
— Mieszkanie pańskie z Alfredem. — Kamerdyner przytomny, który wprzód odebrał rozkaz względem mieszkania, stanął słupem.
— JW. graf — począł mówić.
— Doktor stoi z Alfredem, — dodał dobitnie hrabia, znacząco spoglądając na kamerdynera.
— Przysłyszało mi się zapewne, że JW. graf.
— Doktor stoi z Alfredem — powtórzył jeszcze dobitniej z gniewem gospodarz.
W potach i płomieniach wyszedł nareszcie z salonu Eustachy, i nieprzytomny dał się wieść kamerdynerowi.
Ale tu się nie kończyły jeszcze męczące dnia tego przygody. Historja Ostapka całej wsi była wiadoma, wyglądano go od dawna, przybycie to wzruszyło wszystkich i zaciekawiło wieś i dwór. Rozmawiano, opowiadano, szydzono, domyślano się.
Ale gdy przybył, nikt go zrazu nie poznał, przez ludzi Alfreda dowiedzieli się. Wyznaczona kwatera w początku potwierdziła wiadomość. Każdy z dworskich inaczej opowiadając historją Ostapka, chciał go zobaczyć, czatował na niego, ciekawy był charakteru tego chłopka wyszłego na pana. Kamerdyner, stary Skalski, szlachcic herbu Leliwa, wiedząc o pochodzeniu Ostapka miał sobie za ujmę przeprowadzać go do kwatery;
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.