jazdu Eustachego, oddała się malarstwu, które była jakiś czas zarzuciła, szukając w niem teraz rozrywki.
Alfred zajął się czynnie gospodarstwem, interesami i z wielką zgrozą hrabiego, począł włościan swoich leczyć, a nawet niektórym krew puszczał! Stryj wzdrygał się i przysiągł, że nie tylko zięciem go mieć nie chce, ale się go wyprze jako bratańca. Zrozumiawszy obowiązki pana i obowiązki człowieka, to jest stosunek do siebie i do ludzi — Alfred nie w próżnowaniu i zabawkach, ale w pracy począł nowe życie. Przejażdżki do domu pani Krystyny i kilku sąsiedzkich, stanowiły całą jego rozrywkę; resztę czasu poświęcał czytaniu, rządowi majątku i chorym swoim.
Stryj nie mógł pojąć, jak towarzystwo nie odepchnęło od siebie człowieka, co się skalał lancetem, co przyznawał się do rymarstwa publicznie — pomimo danego przyrzeczenia hrabiemu, gdyż Misia pierwsza wydała tajemnicę, a potem już nie było co ukrywać — jak mogli u niego bywać, żyć z nim ludzie dobrego rodu. Przecież! z niewymownem zmartwieniem hrabiego, wszyscy bywali w Skale i Alfreda przyjmowano wszędzie najuprzejmiej.
Pół roku upłynęło bez żadnej zmiany; Michaliua zawsze była u ciotki. Hrabia coraz częściej szukał za domem towarzystwa, którego napróżno u siebie wyglądał. Alfred urządziwszy sobie, jak powiadał, życie, nie zmieniał go. Co uspokoiło trochę naszego pana, to że między bratańcem a córką nie dostrzeżono — o co się pilnie dowiadywał — żadnego wzrostu poufałości, ani ściślejszych stosunków.