Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostap Bondarczuk.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary kamerdyner siedział w sali, na krześle i płakał.
— Hrabia słaby? — spytał wpadając Ostap.
— Od kilku godzin.
— Nikogo przy nim?
— Dotąd nikogo prócz nas. Posłaliśmy uwiadomić pana Alfreda.
— Prowadź mnie do niego — wiesz żem doktor, nie ma chwili do stracenia.
Posłuszny stary zwlókł się z krzesła i otwierając drzwi przybyłemu, przeprowadził go przez szereg pustych pokoi — do sypialni pańskiej. Na łożu mahoniowem, stękał chorobą złamany stary, zsiniały już, zziębły, bezprzytomny. Na widok Eustachego, zmieniła się twarz, zadrżała ręka, którą usunął, usta poruszyły jakby coś chciał mówić. Szybko przygotowano gorącą wannę — a mimo wstrętu i oporu, Eustachy potrafił mu dać lekarstwo.
— O! gdyby wiedział — rzekł w sobie Eustachy — że te same krople dawałem bratu i siostrze, wolałby może śmierć nad nie!
I boleśny uśmiech przeleciał mu po ustach. Godzina nie upłynęła, a już z pociechą i dumą, widoczny był skutek starań lekarza. Hrabia spał głęboko i potniał.
Ostap w oddaleniu czuwał; napróżno stary sługa ze łzami w oczach, wzruszony, wdzięcznością przejęty, chciał go namówić do spoczynku, pozostał zdaleka, śledząc postęp lekarstwa i przemagającą jego siłę.
Po północy dwa powozy zaturkotały przed gankiem. Alfred spiesząc na ratunek stryjowi, Michalina pomimo proźb i odradzań ciotki, biegła do łoża ojca. Spotkali się milczący i powitali spojrzeniem w sali, oboje razem biegli do pokoju hrabiego. Nie było czasu, i nie było komu oznajmić im, że Ostap wszystkich uprzedził. Z wielkiem zdumieniem, postrzegli go uspionego w krześle, u łóżka hrabiego. Michalina cofnęła się, zarumieniła i zbliżyła do ojca. On spał, ale snem spokojnym już przesilonej słabości. Na szelest wchodzących zbudził się Ostap, i pochwycił; postrzegł stojącą nad ojcem Misię i pospieszył ją uspokoić.