Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

tu, z pięknem czołem wysokiem, którą nosił zawsze trochę na tył i ramię prawie zarzuconą. Oczy jego przykrywała powieka wypukła, długą rzęsą otoczona; usta miały budowę austrjackich i dolna warga odymała mu się naturalnie, zwłaszcza gdy uczuł więcej, gdy był mocniej wzruszony. Na portretach starych można się było przekonać, że i przodkowie pana skarbnikowicza mieli też same rysy familijne, które on otrzymał po nich w spadku. Długi wąs jasny wśród wygolonej twarzy spadał mu na brodę owalną, jak gałęzie brzozy zawieszonej nad pagórkiem. Mowa jego była powolna, umiarkowana, sentencjonalna, czasem trochę ironiczna, zawsze uczucia godności własnej pełna; spojrzenie zgóry i długie, chód wolny a majestatyczny; ręce zawsze zołożone nosił ztyłu. Co do charakteru, nic mu zarzucić nie było można, uczciwości był nieposzlakowanej, dobroczynny i wspaniały nawet w miarę siebie aż do zbytku; cierpliwy bardzo na obelgi, dwie miał tylko wady: dumę przepotężną i zbytek myśli, a brak ochoty do pracy. Co najlepiej lubił, to chodząc po izbie, cedzić po słówku, lub sam na sam ze sobą dumać a dumać. Czasem najszczęśliwsze myśli przychodziły mu do głowy, ale jak przyszło do wykonania... odkładał od dnia do dnia; zwlekał, przeciągał i wkońcu nic nie począł, bo gdy się zebrał do dzieła, już było po czasie. Naówczas mężnie zniósłszy diram adversitatem, jak mówił, westchnął i dumał sobie znowu, spokojnie, cicho, poważnie, jakgdyby nic nie stracił, a nadewszystko jakgdyby sam nic nie był stracie winien.