cherze nadęte... To zupełnie co innego, szlachecka córka, ale doszedłem, że to szlachta godna Siekierzyńskich... Tarłówna, mosanie, Tarłówna! Wiesz waść, że Tarłowie byli Comites, familja wielka! Mówią, że wygaśli, ale jako żywo, jest odłam tej rodziny... Tarło, ojciec mojej panny, mieszkał w Smarzewie, miał pięciu chłopów, umarł i zostawił trzy córki, trzy Tarłówny! Wystaw sobie, żywa dusza i oni sami nie wiedzą, co znaczą, a to szlachta, a nawet imieniem magnaci... Panienka nie tak bardzo młoda, lat dwadzieścia pięć, druga dwadzieścia i trzy, trzecia dwadzieścia, wszystkie gładkie i gospodynie wielkie... Starszą oczywiście wziąć potrzeba, bo młodszej przed nią nie wydadzą, taki zwyczaj i święty zwyczaj, niema co mówić.
— Ale, panie stolniku!
— Co to za ale? Uboga? hę? Znajdź-że sobie bogatą, ale Tarłówna! ha! Tarłówny na drodze nie znaleźć! raritas, precjoz! Nowy lustr i splendor. Więc z południa jedziemy, jużem słówko puścił w ucho matce, rozpatrzysz się i spodziewam, że to pójdzie jak po maśle, tylko mi proszę brać się żwawo...
Długo jeszcze stolnik dawał naukę Taudeuszowi, który uparcie milczał, a posławszy za nowym kontuszem i strojem do Siekierzynka, sam świetnie przybrany, wywiózł pupila, nie czekając, tego samego dnia do Smarzewa.
My ich uprzedźmy tutaj i zapoznajmy się z panią Tarłową i jej córkami. Domek ich stał w wiśniowym sadzie na końcu wioski, ubożuchny, schlud-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/187
Ta strona została uwierzytelniona.