Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

składając winę na niezgrabstwo i zimne obejście Siekierzyńskiego.
— To zaklęcie jakieś! — rzekł — tam się nie udało, tę nam ktoś wziął z przed nosa, trzecia rekuzuje; niech-że sobie pan Tadeusz sam się stara, sam robi co lepiej, a ja ręce umywam i już więcej się w to nie wdaję.
Tak mrucząc, wrócił stolnik do Czerczyc i pół roku siedział spokojnie, Tadeusz ze swojej strony siedział także jak przykuty, mało między ludźmi goszcząc.
Jakoś już ku jesieni, Jakób, stary sługa pana stolnika, przybył z listem do Siekierzynka, a pismo było w następujących wyrazach:

„Lepiej późno niż nigdy, dobre to proverbium, a zatem nie patrząc jak dawno i dlaczego Czerczyce z Siekierzynkiem się nie komunikują, pierwszy krok czynię zapytaniem przyjaźnem: — Co nowego u waści? czy nic ze strony nuptialis copulae nie słychać? Radbym, żebyś waszmość pan pilniej o tem myślał. Ja po staremu modląc się i domu pilnując, coś tutaj niby napytałem godnego, co jeśliby projektów powziętych nie mieszało, proszę dla bliższego porozumienia do mnie jutro na barszcz, i łaskawej się pamięci polecam, zawsze humillimus servus et amicus
Piotr Kornikowski,
stol. nur. manu propria“

Nie mając nic lepszego do czynienia, pan Tadeusz, chociaż nie widać było w nim pośpiechu,