Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

kowicz pocichu — nie mówiłem o tem nikomu, ani nawet Kunusi, ale postanowiłem, po dojrzałej refleksji, zostawić synowi raczej spokojny kęs chleba, niż olbrzymie nadzieje z kłopotami.
— Święte są słowa twoje, skarbnikowiczu dobrodzieju — odparł szybko proboszcz — godź się, godź, jużciż-cie się i tak na ten proces zrujnowali...
— I wygralibyśmy go, gdyby tylko trochę cierpliwości jeszcze, ale ja się starzeję, chłopcu potrzeba chleba, my trochę ścieśnieni w interesach, wolę ze stratą kończyć.
— Śliczna myśl, którą omnimodo pochwalam! tak! lepiej poły obciąć a od sprawy uciekać.
— Jużciż żeby jak — poważnie rzekł Siekierzyński — to wezmę więcej niż połowę mojej pretensji.
— Gdyby i czwartą część to dobrze! — powiedział proboszcz.
— O! co to, to nie! Posag Agaty Siekierzyńskiej primo voto Kossobudzkiej, secundo Lędzkiej, wynosił z wyprawą 50.000 złotych ówczesnych, a licząc procenta i co lat dwadzieścia tylko alterum tantum, należy nam jasno i oczywiście zgórą półtora miljona.
— Jeżeli na takiej stopie chcesz się waszmość układać — przerwał proboszcz — wątpię, żeby z tego co było.
— A na jakiej-że chcecie? — rzekł skarbnikowicz — jużciż to należność święta, a gdy jej połowę ustępuję dla świętej spokojności...
Ksiądz ruszył ramionami, a Longin Siekierzyński siadł na taradajkę i w głębokich rozmysłach