Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakgdyby nieprzyjazna fortuna szydzić chciała z upadających, w początku rozrodzili się niezmiernie, zwłaszcza mnogością córek, które substancją dziedziczną w rozmaite domy świeżo ex obscuritate wyrastające, rozniosły; wreszcie od kilku pokoleń, zeszli na jedną linję i jedną tylko męskiego reprezentanta. Bolało to Siekierzyńskich, ale w chrześcijańskiej pokorze powtarzali sobie praeterita respicientes i pocieszając się wielkością ubiegłą. — Sit voluntas Tua! I nieboszczyk pan skarbnikowicz czerski, Longin Siekierzyński, mawiał przed stolnikiem nurskim, często tu wspominanym panem Kornikowskim: upadły państwa Assyryjskie, Babilońskie, runął Tyr i Sydon i Palmira i Troja, czemużby rodzina nasza losu wszystkich wielkości doznać nie miała.
A mówił to (jak opowiadał nieboszczyk stolnik) z takiem przejęciem, z taką powagą, z taką wielkością tytaniczną, że częstokroć sam pan Kornikowski, zwłaszcza nie będąc na czczo, łzami się zalewał, słuchając. I stało się jeszcze, że uprzedzając grobowe zapomnienie i jakby dając go wcześnie Siekierzyńskim skosztować, los sprawił, że wszyscy prawie dawnej ich wielkości zapomnieli; owszem śmieli się z niej niedowierzliwie i szlachta nierównie świeższej daty często prym przed nimi brała, insultując upadającym...
Sąsiad pana skarbnikowicza czerskiego ultimi descendentis prosapiae magnae, niejaki Wichuła herbu Zabawa, (który jak wiadomo i nie tak stary w Polsce jest i adrena tylko), wbrew przyzwoitości, z in-