Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/127

Ta strona została uwierzytelniona.

ce w białych długich zasłonach, wlokących się po ziemi. Otwiérały się bramy i furtki domów, pałaców, otwiérały się drzwi kościołów, których ganki i przedsienia obsiadali żebracy, jeszcze pocichu tylko pacierze odmawiając.
Ku Zamkowi idąc, w pałacu Radziwiłłowskim, niedaleko kościoła św. Jana położonym, wszystko się już także było przebudziło; słudzy i drążnicy szli na miasto, dworzanie wybiegali przed wrota, hajducy w barwie przy broni stawali w dziedzińcu na straży. Znać tu było mieszkanie Wojewody po przepychu, po ciżbie która się tłoczyła z różnemi sprawy i dopraszała się wnijścia. Pałac Radziwiłłowski sklejony był z kilku oddzielnych domostw przez Kardynała Radziwiłła, który właśnie podczas gdy się ta powieść toczy, do Rzymu się wybierał po raz trzeci czy czwarty, i nie mieszkając w Wilnie od czasu wzięcia na Biskupstwo Krakowskie, odstąpił był swojego pałacu Wojewodzie. Pałac ten nie miał powierzchowności regularnéj i pięknéj. Coś jednak w jego wielkości zastanawiało, a czystość utrzymania tak w owe czasy rzadka,