Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Cerkwi Bogarodzicy, ku obcemu wychodzący dziedzińcowi, kędy łatwo go było przebić a wyłom uczyniwszy do kamienicy się wdrapać; znaczył miejsca, z których oblegających najlepiéj można razić ze smigownic i takownic, kazał tam podnosić murki, indziéj zbijać, w inszych tylko wązkie wyciosywać strzelnice, rozszérzające się na działa u dołu. Ruch był wielki, ale wszystko odbywało się w cichości, spokoju, milczeniu. Gdy się to dzieje w Chodkiewiczowskiéj kamienicy na ulicy Zamkowéj, Kasztellan spokojnie modli się w swoim pałacu pod Bernardynami. Jeszcze go był wówczas nie oddał Zakonnikom Ś. Franciszka; pałac jego stał jeszcze z ogrodem przytykającym do ich klasztoru, a z drugiéj do PP. Bernardynek ubogiego domku; którego krzyżyk raczéj zdawał się szpital niż klasztor oznaczać, tak jego pozór był ubogi.
Kasztelańskie domostwo, zwane wówczas pospolicie Kasztellanją, nie było ani wielkie ani wspaniałe; był to raczéj wiejski dom murowany. Téj wiejskiéj powierzchowności użyczał mu otaczający go ogród. Cichość tu pa-