Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/158

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy turkot powozu dał się słyszeć w ulicy, z okien Chodkiewiczowskiego pałacu ukazała się nagle głowa młodziutkiéj dziewicy, bladéj, we włosy tylko przystrojonéj — która mignęła i znikła. Kasztellan wchodził w bramę, w któréj zastał Marszałka Dworu i kilku dworzan z odkrytemi głowy stojących. Był tam i P. Barbier również z głową odkrytą, lecz nieco swobodniejszą postawą.
— Dzień dobry WMościom, niéma Starosty — rzekł Chodkiewicz.
Dotąd niéma, odpowiedział Marszałek, ale się go co chwila spodziewamy — ono co go nie widać.
— Oznajmić Xiężnie, że się z nią będę widział. — Wskazał ręką, i dworzanin jeden pobiegł wnet wschodami na górę.
— P. Barberjusz! Witam WMości. Kiedy tu przybyłeś? rzekł po chwili Kasztellan.
— Wczora dopiéro wieczorem, a dziś już wziąłem się do roboty bez odwłóki.
— Do jakiéj roboty?
— Do fortyfikacji kamienicy — odpowiedział Francuz.