Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

rych nieraz wśród ulicy znieważał zapalony gniewem różnowierca. Tu na prawo był wielki pałac Xiążąt Ostrogskich, Chodkiewiczowski nowo restaurujący się, w czworogran zbudowany, jak wszystkie prawie ówczesne pałace, dwóma bramami otwierający się na dwie równoległe ulice. Niedaleko i w tym samym rzędzie stała cerkiew dawna Bogarodzicy, zdająca się grozić upadkiem; żółte jéj mury pokréślił czas i powalała błotem ręka nieprzyjaźnego ludu. Daléj szérzéj rozchodziła się ulica, aż do miejsca, gdzie na lewo pałac Radziwiłłowski i kościoł nowy Jezuitów się wznosiły. Ztąd ku Zamkowi postępując, małe domki kapitulnéj juryzdyki dziś nieporządne i brudne otaczały z obu stron ulicę. Czuć tu już było sąsiedztwo Zamku, po wrzawie i tłumie ludu ściskającego się w bramie Zamkowéj. Na prawo warczały i turkotały młyny królewskie, na lewo siedzieli przekupnie, przedający żywność mimo zakazów, pod samą bramą Zamkową. Tę przeszedłszy dawały się widzieć obszerne mury Zamku dolnego. Był to gmach ogromny, lecz niepię-