Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/53

Ta strona została uwierzytelniona.

ry do wrót z przeciwnéj strony pukał, jął się i tu dobijać. W oświéconém oknie ukazał się cień człowieka patrzącego w ulicę, a głos dał się słyszéć.
— A kto tam?
— A kto! A kto! Godzina jak szturmujemy. Toż swoi jesteśmy. Pan Barberjusz i my słudzy Jegomości przybywamy tu za jego rozkazem.
Z okna znikł cień i słychać było dobréj nadziei gwar w środku pałacu; po czém odsuniono rygle, otworzono kłódki, ukazało się światło we wrótach przez szczeliny i podwoje ciężko skrzypły na zawiasach. Jezdni w dziedziniec się schronili, a wrota znowu jak wprzód zaparto za niémi.
Jan Karol Starosta Żmudzki właściciel pałacu nie znajdował się pod ów czas w domu, co i po cichości, a wyludnieniu jego, łatwo poznać było można. Z jego ręki przysłany, przybywał tu Barberjusz, to jest Wilhelm Barbier Francuz inżynjer, spolaczały cudzoziemiec. Z nim było kilkunastu dworzan Pana Starosty i kilku młodéj szlachty, zosta-