Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 1.pdf/64

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jużem był rozpoczął podróż po za granicą, dla widzenia celniéjszych fortec i twierdz, gdy niedaleko Wiednia Austrjackiego odebrałem list Pana Starosty przywołujący mnie tu znowu, i obiecujący, że gdy tylko potrzeba ona minie do któréj mnie wzywa, wysle mnie znowu. A kazał mi śpieszyć i śpieszyłem dobrze, prawie nie śpiąc i nie spoczywając.
— Więc obaśmy tu dla jednego, rzekł Barbier, pewnie tak!
— A cóż to jest P. Wilhelmie?
— Alboż nie wiész?
— Nic a nic? wojna jaka? wyprawa daleka! Nieprzyjaciel wkroczył?
— Najdziwniéjsza rzecz jak być może — Ale nie teraz czas i miejsce opowiadać ci, o co idzie — Siadaj no i jedz tym czasem.
Zaproszony bez ceremonji siadł do stołu.
W milczeniu posilali się podróżni, Pan Burczak tym czasem chodził mrucząc po izbie i porządkując niby rozrzucone sprzęty. Po chwili którą zajął brzęk nożów i mis, ozwał się piérwszy Pan Stanisław do Barberjusza.