Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/101

Ta strona została uwierzytelniona.

mu dumając. I on był świadkiem wjazdu, dowiedział się o PP. Senatorach, śpieszy z nowiną do domu, trochę uspokojony modlitwą, Jednakże nim do Chodkiewiczowskiéj kamienicy doszedł, napełnił dzban u Malchera i skrywszy go pod połę, wtacza się w dziedziniec, drapie się na wschodki, wchodzi, gdzie na niego czekali P. Barberjusz, P. Stanisław, P. Burczak i kilku jeszcze innych.
— Ale żeś się bawił, Panie Brożek — rzekł Francuz wyciągając rękę po dzbanek, jak gdybyśmy cię posłali o cztéry mile. Dobrze WMości, po tutejszemu mówiąc, posyłać po śmierć, nie po wino.
— To też ja sobie śmierć wychodziłem — rzekł Brożek smutnie dzban stawiając.
— Co? spytał Barbier — co? Jaką śmierć? WMość od wczora jesteś jak postrzelony?
— Bo to się wczoraj stało — odpowiedział Brożek.
— Cóż się wczoraj stało? spytali ciekawie wszyscy.
— Na co to już i mówić!
— No! ale cóż to jest? podchwycił żywy