Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/156

Ta strona została uwierzytelniona.

myślałby że te hufce gotują się odeprzéć najazd niewiernych pogan, lub napad sąsiedniéj Rusi. Po przedmieściach snuło się żołnierstwo przybyłe tłumami, powiéwały rozwite proporce, hasały wyrywające się konie, przechodzili różnobarwnie ubrani, różnemi języki mówiący, żołdacy z Podola, z Kurlandji, z Litwy, z Rusi, z Polski.
W samém mieście wszystkie niemal gospody zajmowali starsi, Panowie Rotmistrze, Półkownicy, towarzysze. — Szczękały szable, huczały bębny, słychać było śpiéwki wojskowe dodające ducha pospolitemu ludowi. Ale na ten raz śpiéwający, musieli je dziwacznie wykręcać, aby zastosować do okoliczności. Mnóstwo bowiem pieśni tego rodzaju, klęło Turka, łajało Moskwę; ale żadnéj gotowéj nie było, przeciw — Chodkiewiczom i braciom będącym przy nich. Duch więc prowincji tylko, wysilał się, w obelżywych dwuwiérszowych śpiéwkach przeciw Żmudzi, Litwinom, Mazurom, Rusi i t. p. I pozór tego wojska, którego główny obóz był na Łukiszkach, a reszta półków, rozsiedlona po okolicy i przedmie-