Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

kiewiczowskiego dworzanina, którego tu poją i muchy mu z nosa wyciągają.
Dosłyszawszy tego, wszedł Tomiło Tomiłowicz do izby, gdzie się kilku jego towarzyszy dworzan znajdowali nad dzbankiem, wpośród których Pan Brożek, znajomy już nam, trochę podpiły, głośno gadał.
Na widok Tomiły, którego był już widział kilka razy, choć go po nazwisku nie znał, chwycił się z ławy Brożek i uścisnął go serdecznie.
— A i ty tu!
— I ja tu — odpowiedział Tomiłowicz.
— Cóż ty tu robisz? spytał Brożek.
— Przyszedłem w gościnę, rzekł i mrugnął na otaczających.
— Siadajcież a przepijmy do gościa — rzekł inny naléwając do kubka. I przepili w koło jeden do drugiego, kubek z rąk biorąc, a kłaniając się sobie. Tomiłowicz szeptał w ucho swoim towarzyszom.
— Czy już co gadał?
— Jeszcze nic! odpowiedział któryś, ale go już czas wyciągnąć, bo sobie podpił u Mal-