Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszedł nieopowiedziany i stanął przy drzwiach. W komnacie paliły się kilka świéc żółtych. Xiąże Janusz probował broni, szable wyginał, opatrywał, i ze stosu wielkiego głównie, snać do oprawy wybiérał.
— Tomiło? rzekł podnosząc głowy — a co?
— Jest pismo! odpowiedział dworzanin. Xiąże rzucił szablę i chwycił podany papiér, podbiégł ku świecy, czytał je, marszczył czoło i kiwał głową. Potém schował list i podniósł oczy.
— Co więcéj?
— Tylko cośmy tu sprowadzili jednego z Chodkiewiczowskiéj psiarni — papistę rzekł Tomiło — pogadał nam wiele rzeczy.
— Cóż takiego? spytał X. Janusz.
— Że P. Starosta zebrał dział wiele, że wojsko aż z za granicy spisuje.
— To nie sekret, rzekł Janusz.
— Że sam Pan Starosta dowodzić będzie.
— Nic i to nie wadzi — odpowiedział młody z pogardą.