Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 2.pdf/83

Ta strona została uwierzytelniona.

gdy go wrótny postrzegł i za kołnierz pochwycił!
— Coś ty za jedna? Po co ty tu? Héj! złodziejka! krzyknął — Hola, he!? Jest tam kto? trzeba ją przetrząść i ochłostać, kiedyś ty się tu wkradła? jak? — I wrótny wrzeszczał na całe gardło, a na hałas ten u bramy już się posunęli ludzie z drugiego dziedzińca, gdy Xiąże Janusz widząc niebezpieczeństwo swoje szarpnął się mocno, wyrwał wrótnemu i pogonił w drugą stronę pędem, sądząc, że wrota przeciwne zostanie otwarte. I te wszakże zamknięte już były i zasunięte drągiem. Od nich więc biegł po pod murem, ku stajniom, a dopadłszy gdzieś siana, ukrył się i znowu przypadł.
Tym czasem nagłos wrótnego —
— Złodziéj! złodziéj! wszyscy się zbiegli.
— Gdzie? co? wołali.
— O tu, tu był, trzymałem go za kołnierz, mówił wrótny, tylko co mi się wymknął i pobiegł w tamtą stronę dziedzińca — Latarni dajcie, latarni.
Pobiegli po latarnią. Słyszał to wszystko