Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 3.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

minku i chód powolny zégaru. Xiąże poszedł niespokojny do siebie; nim ranek nadszedł, posyłał kilkakroć dowiadywać się, czy Akt wieczystéj donacji gotowy, czy Xiądz Prokop przyjechał, czy Xiężna zdrówsza i co robi.
Tak oka nie zmrużył noc całą i nad świtaniem usnął dopiéro, rzucany przez sen niespokojnemi myślami.
Gdy się przebudził, już oddawna P. Ostromecki czekał w przedpokoju z pliką papiérów, a Xiądz Prokop paciérze odmawiając poranne.
— Jak się ma Xiężna? spytał niespokojnie.
— Jak wczoraj!
— Zawołać Frizjusa!
— Frizjus czatował już między zebranemi w przedpokojach i wysunął się jak mógł najprędzéj do Xięcia.
— Byłeś tam dziś?
— Byłem — byłem! Frizjus płacze! odpowiedział, sztuka nic już nie nada! życie się wyczerpało! Źle, źle! Nie mam co kryć przed Waszą Xiążęcią Mością — Czyniłem co mogłem!