Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 3.pdf/150

Ta strona została uwierzytelniona.

prawna — rzekł Ostromecki, Wasza Xiążęca Mość, może być spokojną zupełnie.
— Xiędza Prokopa!
Uchyliły się drzwi, któremi razem wyszedł Pan Ostromecki zaciérając ręce i wsunął się Mnich Zakonu Ś. Bazylego z nizkim ukłonem. Niemłody już, pochylony trochę, choć i tak jeszcze wysokiego wzrostu, Ojciec Prokop, miał postawę mnicha rycerza. Czoło wyniosłe, usta dumne, nos orli, oczy wielkie i pałające, choć zmarszczkami otoczone. Było mu w téj sukni duchownéj, zawadno, nie do charakteru, jakby się w nią dla igraszki tylko przebrał.
Na nizki dość pokłon Ojca Prokopa, skinieniem tylko głowy odpowiedział Xiąże.
— Xiężna Pani, małżonka nasza miła, źle się ma bardzo, rzekł zaraz. Chciéjcie uwiadomiwszy ją wprzód o Waszém przybyciu, udać się tam zaraz. Starajcie się ją przygotować do uczynienia rozporządzenia które na wszelki przypadek, będąc potrzebne z porządku rzeczy, nikogo nie umarza i jest tylko ostróżnością konieczną.