Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 3.pdf/49

Ta strona została uwierzytelniona.

Wam jeszcze kwartę, a pięć czerwonych złotych do ręki wezmiész za tę sztukę.
P. Brożek mimo upojenia i zawrotu głowy, miał jakby przeczucie, że źle czynił, nie mógł się jednak oprzéć naleganiom i przeszedłszy do bocznéj komórki, barwę swoją oddał, wziąwszy na się opończę Tomiły. Sam zaś usiadł z kubkiem w ręku jédnym, drugą potrząsając czérwone złote w kieszeni.
Tomiło nie bawiąc wymknął się z izby; lecz od drzwi zawrócił nazad.
— Musicie mieć hasło? spytał P. Brożka. — Powiedzcie mi, żebym je oddał u bramy. —
— Białocerkiew — szepnął na ucho napity i palec na ustach położył.
Dworzanin dosłyszawszy ledwie, pospieszył, przesunął się przez ulicę i do wrótek kamienicy Chodkiewiczowskiej dostał się. Szedł z taką śmiałością i pewnością, że pilnujący dział, słowa nie rzekłszy, na barwę tylko spojrzawszy, puścili go. Dopiéro w fórtce, straż go spytała o hasło.
— Białocerkiew! rzekł śmiało Tomiło i wbiegł w dziedziniec. Tu rzuciwszy okiem