Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 3.pdf/54

Ta strona została uwierzytelniona.

weźmie! A siedziéć pewnie będą w jamie do ostatka, nie wykurzyć ich.
Xiąże się namarszczył.
— Do jutra — zobaczym jutro, rzekł — Idę do Xięcia Wojewody — Jak świt proszę WMościów, stać w gotowości z półkami i pocztami, każdy w swojém miejscu, do znaku.Dana będzie WMościom w czas wiadomość, jak się obrócić macie. Żołniérzowi nie dać się rozpraszać po mieście. Nie brak, wiém, na niczém żołdakom, niechże będą spokojni i mieszkańców nie krzywdzą, bo i tak na sumieniu i imieniu naszém, każda skarga pospolitego człeka, uciśnionego teraz.
Rzekł i skinąwszy głową, pobiégł raczéj niż poszedł do ojca.
Xiąże Wojewoda naradzał się także z kilką przyjaciółmi o jutrzéjszym terminie. — Żwawo tu rozprawiano, przyjaciele radzili jaki taki pokój raczéj, niż poczęcie wojny. Wojewoda gniéwał się i poruszał — Znać było, iż w duszy swéj nietylko nie żądał rozstrzygać sprawy orężem, lecz dowiedziony do ostateczności, która go prawie do tego zmuszała, sam na siebie i na wszystko się jątrzył. Lękał się nie-