łe. Jam trochę z gorączki, a trochę od serca mówił dalej:
Gdy już Pan Bóg tak zrządził, żem tu siostrę spotkał, bo nie co innego w tem widzę jak wyraźną wolę Bożą, niechże mi się godzi z tego korzystać, i powiedzieć jej, iż Książę do dziś dnia losem się jej niepokoi. Pan Bóg mi świadkiem, że gdyśmy po tułactwie do domu powrócili, posłał mnie zaraz do Rabki, abym się o państwo dowiadywał, a że tam nic mi powiedzieć nie umieli, naznaczył nagrodę za to, kto mu pewną przyniesie.
Siostra Marja milczała ciągle ze spuszczonemi siedząc oczyma.
— Wszystko to przeszło — rzekła — zapomniane, pogrzebione. Cierpiałam sama tyle, iż nauczyłam się cierpiącym ulgę przynosić. Widzicie mnie szczęśliwą. Wiedział Bóg co czynił, ciernistą drogą prowadząc mnie ku sobie.
I tak, coraz ciszej mówiąc, szmerem prawie niedosłyszanym skończyła, a podawszy mi lekarstwo, wyszła zaraz.
W chwilę potem już ją inna siostra zmieniła przy mnie, znać umyślnie, gdyż się lękała, abym jej tych dawnych wspomnień znowu na pamięć nie przywodził. Siostra Walerja była bardzo wesoła staruszka, nad potrzebę rozmówna. Zacząłem się ją wypytywać o siostrę Marję, jak dawno była w zakonie i czy od nowicjatu w Wilnie poczęła, wzmiankując tylko o tem, iż z naszych stron pochodziła. Zaczęła mi się tedy rozwodzić z wielkiemi nad nią pochwałami, jak to była osoba przykładna, pobożna i cnót pełna, że ją w zakonie nad inne powszechnie poważano i szanowano, i że ją podwakroć panną starszą wybrać chciano, ale przełożeństwa przyjąć nie chciała. Dodała, iż gdy który klasztor porządku potrzebował a pilności, tam ją posyłano, a rzadko długo na którem miejscu pozostać mogła, tak wszędzie pożądaną była.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.