dzia, piętnastu ich z windą stawało i rady dać nie mogli. Ale to, nie bajka, panie kochanku, lepszą ci powiem, która ci się przyda.
Tu zamyślił się trochę.
— Był sobie jednego razu, chłopak, sierota; a działo się to przed potopem. Naówczas na świecie działo się zupełnie inaczej, panie kochanku: dziś ludzie ludzi jedzą, a naówczas ze zwierzętami była komitywa jak najlepsza, taka jak dziś u nas w Polsce z Prusakami. Chłopiec jak palec był sam, matka go właśnie odumarła, a chatka stała na pustkowiu, u kraju lasu, panie kochanku, gdzie już ludzi nie było ani na lekarstwo. Zwierzęta bogobojne dowiedziawszy się o nieszczęściu sieroty, zameldowały mu się zaraz ku usłudze i opiece.
Krety dla nieboszczki wykopały grób, bobry zrobiły trumnę, niedźwiedzie ją wzięły na barki, a co było ptastwa przeprowadzało śpiewając żałobnie do mogiły. Gdy się ta ceremonia odbyła, a chłopak siadł, panie kochanku, na usypisku i płakać zaczął, lis mu ogonem łzy ocierał. Ale ty śpisz Glinka?
— Uchowaj Boże, Mości Książę, słucham.
— Słuchaj, bo to się dopiero zaczyna, panie kochanku, to jeszcze nic, zobaczysz dalej. Gdy chłopiec siadł i beczał, dokoła niego posiadali też wszyscy opiekunie i zrobili radę.
Naprzód mu zaproponowali, ażeby nie szukając ludzi, pomiędzy niemi pozostał, że mu do gospodarstwa pomagać będą; ale gdy chłopak do ludzi zażądał koniecznie, zgodzili się i na to, ażeby go wyprawić.
— Jak sobie, panie kochanku, pościelesz, tak się wyśpisz — rzekł mu wilk. Zrobiono nam taką reputację, że już gorsza być nie może, a czy ludzie od nas lepsi, przekonasz się na własnej skórze. Idź z Bogiem, panie kochanku. Sroczka przed tobą lecieć będzie i drogę ci do ludzi pokaże; dawaj sobie radę sam.
Ponieważ chłopak, panie kochanku, był głodny, niedźwiedź mu barć pokazał i sam wydarł plaster miodu, wiewiórka orzechów przyniosła, nietoperz zaś
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.