— Sepecik ten, jakbym umarł — dokończył Książę — weź, panie kochanku i spal, rozumiesz? Spal go ze szczętem. Tam są różne grzechy moje, o których nie potrzeba, ażeby wiedzieli ludzie. Dosyć im będzie tych, o których wróble na dachach świergocą. Na co mają gorzej Radziwiłła poniewierać.
— Ale jakże go mam spalić? — zapytał Napiórko.
— Panie kochanku, nie dziecko jesteś! Niech grzechy na ogień idą! Sepecik daruj komu chcesz, a z papierów i tych rupieci co tam są, żeby mi nic nie zostało, rozumiesz? panie kochanku. Gdybym komu innemu powierzył, nie usnąłbym spokojnie, połakomiłby się na jaki świstek albo na fraszkę, a to grzechy moje.
Westchnął Książę.
— Słyszysz? Napiórko?
— Słyszę i niech Książę będzie spokojny, ale jam stary.
— Przeżyjesz mnie, panie kochanku.
Pomilczał trochę.
— Mój Napiórko! ja lada dzień mogę koziołka przewrócić; po mnie tu, wiem, chaos nastanie, sądny dzień, rwetes, chwytanina, ładu sobie nie dasz z niemi. Więc pókim ja jeszcze żyw, cobyś chciał ażebym dla Waszeci lub dla familii twej zrobił, mów, panie kochanku. Żebyś mnie potem żalami nie wyciągał z grobu.
Na te słowa stary dziwnym śmiechem odpowiedział, aż mi się zrobiło zimno, gdym go usłyszał. Rozśmiał się Napiórko, nie nawykły znać do produkowania się ze śmiechem, i wcale mu się on nie udał. Coś to było takiego, że i krzyk i jęk w tem słyszałeś.
— Wolne żarty, Waszej Książęcej Mości — rzekł, głos podnosząc — albo ja familię mam? Nikogusieńko na bożym świecie, prócz burego kota. Nie wiem nawet czym kiedy ją miał. Ja nic nie potrzebuję, mam z łaski W. Ks. Mości dosyć, a jeślibym czego mógł żądać to chyba żebyś mnie W. Ks. Mość nie dopuścił ztąd wyganiać, ani mi kluczów odbierać. Tem toby mnie jak czekanem w łeb ubili.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.