z podziwienia i strachu. Nie wiedziałem zpełna czym ducha, czy żywą ujrzał figurę, która tyle tylko, że się nie poruszała. Siedziała u stolika pani jakaś, takim kunsztem cudownym zrobiona, jakby z prawdziwego ciała i kości, nawet kolory na twarzy miała naturalne.
Strach brał patrząc, aby się to nie ruszyło i nie krzyknęło.
Gdy Napiórko drzwi otworzył, ażebym się mógł bliżej temu cudowi przypatrzyć, ujrzałem kobietę, lat może dwudziestu kilku, w sukniach jedwabnych, siedzącą z książką w ręku, z oczyma spuszczonemi, jak gdyby w niej czytała. Jedną rączką z paluszkami białemi pod brodę się wspierała, a usta miała jakby do uśmiechu nieco ściągnięte.
Włosy, suknie pierścienie, książka, sama twarz i ręce tak naturalnie się prezentowały, iż zdumiewać tylko się było potrzeba. Co chwila zdało się, że wstanie, odwróci się, zagada. Nigdym nic podobnego w życiu nie widział, aż dopiero później w Warszawie, gdy Niemcy Fryderyka Wielkiego przywieźli ulepionego z wosku, któremu się cała Warszawa chodziła dziwować.
Napiórko dopuścił mnie bliżej, abym mógł oglądać tę osobliwość sam jednak nie przestąpił progu. Wyznaję, że i ja z niejaką obawą, zdala tylko obszedłem tę piękną panią, dziwując się co ludzki kunszt może. W drugim końcu tego pokoju na łóżku, leżały rozłożone suknie ślubne, atłasy, białe koronki, kwiaty jakieś robione, od których liście pokruszone poodpadały. Wszystko to okrywała żałobna krepa czarna. Gdym się dziwował, stary rzekł:
— Grzeszne to dzieło ręki ludzkiej, bo co się Bogu podobało odebrać, tego takiem zmyślonem życiem reprezentować się nie godzi. Dawno się biedna księżniczka w proch obróciła. Pan Bóg to tylko może przebaczył matce, która dziecię straciwszy, nigdy ukonsolowaną być nie mogła. I przychodziła tu, siadywała, płakała, modliła się, a widząc ów kłamany cień córki,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.