Zakrył oczy i płakać zaczął po cichu.
— Karaynałowie, biskupi, wojewodowie, kanclerze, udzielne książęta, krew królewska w żyłach, na tronach siadaliśmy... a jutro może sługi tych, co się nam kłaniali i brali od nas jałmużnę, a pojutrze prochu garść, którą rozwieją wiatry i pamięć nawet zaginie.
Drżałem słuchając, ale mnie też tej spowiedzi i lamentów ciekawość brała grzeszna, żem ani mu przeszkadzał, ani wołać chciał kogo. Milczał chwilę spoczywając, a niekiedy jakby zachłystując się płaczem.
Miserere mei Deus, miserere mei, quia derelinquisti me!
W tem, jakby się nad nim i jego cierpieniem Bóg ulitował, sen mu spadł na powieki, począł spać i sapać straszliwie. Ani się go budzić godziło, ani odejść; czekałem więc, ażeby się sam ocknął i do łóżka iść zażądał. W tem, owo chrapanie, które niemal na cały dom słychać było, zmieniło się w śmiech. Śmiał się przez sen tak, jak był zwykł dawniej, gdy na dobry figiel patrzał, lub sam co trefnego powiedział.
Ten śmiech ze snu go wyprowadził; lecz nie oprzytomniał, gorączka owszem coraz się zdawała silniejszą.
— Hej tam na górze, kapela... od ucha mi grać, panie kochanku... i trąbom gęby nie żałować... Srebrną beczkę ze skarbca wytoczyć, tygrysią nakryć ją skórą. Co mi szkodzą karmazynowe hajdawery, mogę w nich beczkę jako Bachusa okraczyć, hajducy niech ciągną na sale... albo zaprządz do niej niedźwiedzie, to baby potruchleją... Przodem Bachantki we kwiatach, albo boso i bez ceremonii, panie kochanku. Co mi tam!! Radziwiłłem się urodziłem... Znaj Litwo Radziwiłła! Kto mi w drogę wlezie, łeb zetnę i zapłacę. Mniejszej gawiedzi po sto bizunów, bizun po dukacie! panie kochanku! Żyda szelmę powiesić na wieprzowej kiszce, a nie, to go w sobotę sadłem smarować... Hulaj dusza! Wołodkowicz kochanie, Rejtanie, duszko moja, podajcie mi ręce... ot tak! Trąć-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.