Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

chce, we wnętrznościach mnie pali... Godzina? która godzina?
Nie było jeszcze północy, alem się odezwał bez rozmysłu.
— Pierwsze kury ino niesłychać jak zapieją.
— A cóżeś to im dał komenderówkę? — zawołał. — Zkądże wiesz, że zapieją? Jak można wiedzieć kiedy kobieta zdradzi, a kur zapieje?
Wziął szklankę i limonady pociągnął, ale po niej splunął.
— Gorzka jak żółć, dejweldreku do niej niemiec namięszał, tfu!
— Księciu dawno czas do łóżka! — rzekłem.
— Hę? to ty mnie coś tak jak kogutom chcesz rozkazywać? Ale dajże ty mi z tem łóżkiem święty pokój! Chybabyś chciał umorzyć Księcia Wojewodę za to, że ci spać nie daje i dokuczył... Mnie się jeszcze żyć chce, a w łóżku dusi i pod łóżkiem śmierć zaczajona siedzi.
Tu się macnął po kieszeni jakby pieniędzy szukał, a nie znalazłszy nic, westchnął.
— Grosza przy duszy u Radziwiłła nie ma, wycmoktali wszystko... a co cyrografów napodpisywać kazali... tylko jeden Bóg wie, a drugi niespełna pełnomocny.
I znowu do siebie mruczał:
— Nepta zdechła bezpotomnie, jak ja!... Ksiądz Katembrynk na probostwie konopie moczy, Wołodkowicza robaki jedzą... wszyscy moi dawni towarzysze i przyjaciele śpią trumnach... na drugi bok już się przewróciwszy, a ja przez tę opieszałą Felisię, która z rozgrzeszeniem nie przychodzi, czuwać muszę za grzechy, aż póki po ostatnim upadku nie uderzą w moździerze na rezurekcyą i tryumf... Naówczas przyleci anioł, i jako Tobiaszowi oczy mi potrze, abym na radość i szczęście patrzał... Teraz lepiej być ślepym.
Znać głos książęcy, brzmiący niekiedy donośnie, musiał w sieni śpiących i po drugich izbach czuwają-