nią, i wzroku prawie nie odwróciła od niej przez całe nabożeństwo. Wojski też ręce, w których koronkę trzymał. złożywszy, na pamięć pacierze odmawiał. Książę się wpatrzył w pannę tak, że o modlitwie zapomniał; przez całą sumę oka z niej nie spuścił, i po suplikacjach ludzie już wychodzili, a on jeszcze patrzał na nią. Gdy się pospólstwo do drzwi ruszyło, przebrał się przez lud, drogę sobie torując, młody i piękny mężczyzna, w mundurze kawalerji i submitował się ojcu i pannie. Stary go uśmiechem przywitał, a Wojżbunówna rękę podała i razem z kościoła wyszli. Za nimi i myśmy się wysunęli niepostrzeżenie. Wózek niepoczesny, parą końmi zaprzężony, a raczej kałamaszka stała, czekając na nich; młody Dulemba dosiadł konia i tak razem do Rabki pociągnęli. Myśmy się tylko przyglądali, jak chłopak z konia się do panny schylał i rozmawiał z nią wesoło.
Książę też zaraz potem do swoich koni się dostał i nazad do lasu. Przez całą drogę nie powiedział ani słowa, zadumany był jakiś i chmurny.
W lesie, jakem mówił, formalnym leżeliśmy obozem, jakby na wyprawie przeciwko nieprzyjacielowi, tylko żeśmy się nie okopywali i hulajgrodów nie było... Zresztą nic nie brakło, bo nocami nawet, więcej dla fantazji niż z potrzeby, warty stawiano, a zrana trąbiono pobudkę... Pośrodku obozu rozpięty był wielki namiot wezyrski z pod Wiednia, w którym były ścianami poprzegradzane kompartymenta i miejsca dla dworu dosyć. Tuśmy z księciem jadali, jeśli słota lub zimno na dworze nie dozwalało. Nieco opodal stały namioty pomniejsze dla służby dworu, szałasy dla czeladzi, dla koni, naprędce sklecone kuchnie i spiżarnie...
Ile z nami i za nami wozów szło, ile ludzi, ile koni, ile zapasu potrzeba było, ażeby to wszystko czasem po tygodniu i dwa przeżywić, trudno zliczyć. Takich łowów jużeśmy później rzadko widywali.
Codzień inny, opatrzony wcześnie ostęp, obławami i sieciami ostawiano. Chłopstwa spędzonego z wio-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.