rzy zaklinali, aby mu się nie sprzeciwiać i już go nie jątrzyć bo znali tę naturę i krew Radziwiłłowską, że gdy jej tamy stawią, groble wyrywa.
Mówili — wyszumi się; tym czasem co który do niego zagadał, usta mu zamykał powtarzając nieustannie:
— Despekt Radziwiłła spotkał!... Trzeba szlachcica rozumu nauczyć! Powiada Parczewski o wieży; wolę wieżę siedzieć in fundo, niż oplwany chodzić.
Kazał tedy pić i wypróżniać i nalewać coraz, a gdy mu się opierali i wypraszali niektórzy, do tego przyszło, że podochocony pistoletem groził, taki go był szał opanował.
I nam też w głowach szumieć poczynało.
Wino bywa dobrym doradzcą, ale bywa i najzdradniejszym. Obóz już był zwinięty, a my na kłodach siedząc przy rozłożonem ognisku, piliśmy i pili. Co którego gąsiora dokończono, Książę go o pień kazał trzaskać, a sam kielichy w garści dusił, drugiemi ciskając gdy je dopił, tak, żeśmy myśleli, iż szkła zabraknie.
Około północka, Książę wstał, Łowczemu coś począł szeptać, ludzi z obławy natychmiast kazał rozpuścić, dając po tynfie na głowę. Myśliwych dworu, przyjaciół, służby zostało może głów do pięćdziesięciu.
Noc poczynała być zimna, ale po winie, mało się tego czuło; gwiazdy świeciły niby, choć mimo to ciemno było jak w rogu, bośmy księżyca nie mieli. Nagle kazano konie siodłać, i hasło w drogę!
— Co ja mam długo czekać i truć się tą obelgą i nosić ją jak kamień za pazuchą? — począł Miecznik — kto zemną trzymać chce, niech jedzie zemną; kto mnie dziś odstąpi, niech mi się nigdy więcej nie pokazuje na oczy. Wóz lub przewóz wolny każdemu, panie kochanku, droga otwarta jak sobie kto pościele, tak się wyśpi.
Ze dworu Księcia nikt mu ani myślał stawić
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.