Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 01.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

w kraju po jego nawróceniu, istniała już w XI wieku. Każde niemal sto lat coś do niej dodało, zmieniało, przyozdabiało, domurowywało, aż póki w XVII wieku nie wyrosła już taką jaką miała pozostać do dziś dnia.
O plebanii i mieszkańcy jej dożywotni i dziedzice i parafianie nie bardzo myśleli i niewiadomo kiedy ją zbudowano, a od niepamiętnych czasów podpierano tylko i łatano byle się trzymała. Zwykli jej posiadacze nie byli wymagającymi. — Stare dwie prześliczne lipy, od których cienia dach gnił po trosze, tak były piękne i miłe, że dla nich zapominano o ukrytem w ich gałęziach probostwie.
Z po za konarów, ponieważ domostwo stało razem z kościołkiem na małej wyniosłości, rozwijał się widok na okolicę czysto nasz polski, którego jeszcze żaden komin fabryczny, żadna nieforemna zbytnią foremnością budowa nie psuła. Jak okiem sięgnąć widać było równinę uprawną, małemi poprzecinaną laskami... pola w szachownice, wioseczki między niemi, krzyże nad drogami, parę srebrnych stawków, sznur jasny rzeczułki co je łączyła, łąki zielone, a bliżej małe miasteczko u stóp tego wzgórza, na którem był kościołek z cmentarzem starym, obwiedzionym murem i plebania z ogrodem i sadem.
Dla młodego człowieka widok ten mógł nie mieć szczególnego wdzięku... bo mu nic nie przypominał, ale oczy starszych w tym hieroglyfie zielonym ile rzeczy wyczytać mogły, co tu było wspomnień, ile poezyi!
Młody człowiek potoczył wejrzeniem posłuszny rozkazowi, popatrzał i nic nie rzekł. Ksiądz śledził pilnie kierunek jego oczów, czekał zdaje się odpowie-