Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 01.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Ogród przy folwarku gwoli gospodarskiej wygodzie zasadzony, ładny wcale nie był. Zajmował spory kawał pola na płaszczyznie, ogrodzonego szczelnie i zasadzonego w kwadraty owocowemi drzewami. Już za czasów gospodarstwa pana Ostójskiego, przybył tu szpaler leszczynowy, altana i kilka drzew... Z jednej strony cień dawała ulica przypierająca do płotu, obsadzona staremi topolami nadwiślańskiemi. W jednym kątku status in statu, był ogródek wydzielony dla Zosi, opasany misternym płotkiem z brzeziny, z furtką starannie wyciosaną... tu rosły jej ulubione kwiatki, tu niegdyś gospodarowali razem i kłócili się z panem Julianem i kochali potem i wiekuistą poprzysięgali sobie miłość... Maleńki ten kątek z ławeczką, z altanką, bzami i winem obsadzoną, ze stoliczkiem w niej... pachnący, cały rozkwitły, choć ciasnemi opasany ścianami wcale był ładny... Gdy po obiedzie otworzono drzwi szklanne jadalnego pokoju na ogród, Zosia wskazała ręką ścieżkę wiodącą do swojego gospodarstwa.
— Radabym się panu Julianowi pochwalić — rzekła — jak ja teraz rozumna jestem i praktyczna. Pamiętasz pan, dawniej ginęłam za różyczkami, liliami, bratkami, za malowanemi altankami, które się śmieją i pachną tylko — a teraz!! Ciocia powie panu, że przeczuwam przeznaczenie gospodyni domu i poważnym oddaję się studyom... Znajdziesz pan z podziwieniem zagon przepysznych truskawek sprowadzonych z Erfurtu, maliny Maltańskie ogromne (ale nasze są słodsze!)... nawet jakiś oryginalny kartofel z poszanowaniem wypielęgnowany, aby mógł być ojcem licznej familii... Widzi pan...