ka, były dosyć dziwne. Zdawałoby się, iż niechęć dla wuja, powinna była spłynąć na siostrzeńca... działo się inaczej — ks. Leon był z Juljanem, łagodny, grzeczny i skutkiem jakiejś rachuby, usiłował go ku sobie pociągnąć. Nie źle mu się nawet w tem powiodło, gdyż młody medyk, okazywał skłonność większą ku myślom i poglądom ks. Leona, niż ku prostym a trochę oklepanym prawdom ewangelicznym głoszonym przez wuja... Ten wuj tak zacny, w oczach medyka wydawał się — jakby zacofanym i na mylnej drodze. Julek z całą swą zacnością życie pojmował inaczej i godził się jakoś z wikaryuszem choć — był po troszę materyalistą. Nie miał też wstrętu do Wikarego, a choć mu nie okazywał jawnie nadzwyczajnej sympatji — nie stronił od niego. Zosia jak ognia obawiała się pałacu i jego towarzystwa, Julian był go raczej ciekawym i wcale unikać nie myślał.
Tu miejsce może wspomnieć o ks. Leonie i jego przeszłości. Demokratyczno-ewangelicznej idei zwolennik ks. Kanonik był szlachcicem najczystszej wody — arystokratyczno-zachowawczych zasad ks. Leon... choć o tem nikt nie wiedział, gdyż taił się usilnie, miał do dziś dnia żyjącą matkę, która trzymała szynk na wielkim gościńcu. Poświęciła ona wszystko i zniosła nadzwyczajne prywacye, aby syna usposobić do stanu duchownego, marła dlań głodem, skrzywdziła córkę pono i doczekała się wprawdzie, iż syn dobił się stanowiska bardzo na przyszłość wiele rokującego — ale za to... matki prawie znać nie chciał i ona go latami całemi nie widywała. Serce macierzyńskie dało sobie wytłómaczyć, iż matka propinatorka losowi jego wielce szkodliwą by być mogła. Ks. Leon obcując ze
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 01.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.