Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 02.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

garze, kamerdyner podał kapelusz i białe rękawiczki, hrabia wybrał się pozdrowić żonę. Syn i plenipotent składali orszak jego. Na przyjęcie gościa hrabina kazała oświecić wielki salon, przywdziała suknię w której była raz w Tuileryach, słowem wystąpiła wiedząc że to mężowi będzie przyjemnem.
Z daleka patrzący byłby poprzysiągł iż tych ludzi dwoje co najwięcej dobremi byli znajomemi, i dobremi przyjaciółmi. Rozmowa nie tknęła nic poufalszego, ojciec tylko spytał dla formy o drugiego syna... a potem wzajem sobie przy herbacie opowiadając anegdoty z wielkiego świata, ona co jej mówiła cesarzowa i księżna Metternich, on co mu powiadał Lord Clarendon i Gladstone... przesiedzieli najmilej do północy, dali sobie dobranoc... i rozstali się zachwyceni sobą.
— Wiesz Carito — odezwała się po wyjściu męża hrabina do towarzyszki — hrabia jeszcze dziś jest jednym z najpiękniejszych mężczyzn w Europie. Quelle prestance! quel air grand seigneur! I, powiadam ci, że nic nie starzeje... cudownie zakonserwowany.
W tej samej prawie chwili — hrabia mówił Margockiemu: — Hrabina nieco utyła... ale co za świeżość twarzy! jaki blask w oczach... wcale jeszcze ładna, a wiesz, że ma lat pięćdziesiąt... C’est moi qui vous le dit.
Tegoż wieczora gruchnęło na folwarku, po miasteczku że hrabia przybyć raczył. Wiedziano że by wymagającym i że oddanie mu należnego hołdu prze osoby na jego ziemiach osiadłe, uważał za obowiązek. Przygotowano się więc nazajutrz spytawszy o godzinę. Zwykle w takich razach zbierało się co żyło we