Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 02.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mamy jeszcze stósunki i imię, które coś przecie warte, — odrzekłem dumnie, — a ja siebie też nawykłem nieco cenić...
— To wszystko dobrze, — odparł Baron, — Filipina poszła by za was, gdybyście złamanego nie mieli szeląga, umielibyśmy was i imię spożytkować. Idzie o to że ożenienie w chwili gdy bankrutujecie, rzuca na nas cień niemiły, jakobyśmy kupili was sobie na licytacyi. Tego nie chcemy. Interes nie był zupełnie jasny, trzeba nam było powiedzieć wszystko...
— Zatem zrywamy interes, — rzekłem kłaniając się.
— Nie możemy zerwać, — odparł siadając Baron, — ale go musiemy ułożyć tak, aby się to inaczej wydawało. Możecie się wszakże pochwalić, iż potrafiliście wpędzić w matnię Barona Sauer, który nikomu nigdy jeszcze łapać się nie dał.
Pomimo nieukontentowania i chwilowego nieporozumienia układ przyjdzie do skutku. Sauer rozgłosić potrafił żeśmy z panną od roku byli zaręczeni.
Widzę że hrabia i mama się może wzdrygnie, wystawiając sobie moją Filipinę cale inaczej niż jest. Muszę więc dodać, że oprócz piękności, oprócz najwyborniejszego wychowania, jest rozumna, dowcipna i umiejąca się tak zastósować, iż dla niej żaden świat, żadne towarzystwo nie będzie strasznem. Niech ludzie sobie co chcą szepcą po cichu, mnie to jest obojętnem. Hrabia jeśli można, dobrze by zjechał tu a wesele przyspieszyć by się dało...
W przypisku do tego listu, hrabia Edmund wyszczególniał jaką oprócz posagu, panna Filipina przy-