Odważyła się nawet, czego się młodej panience nie chwali, na krok bardzo stanowczy. Ofiarowała się podstępnie kopertować, zapisywać i pieczętować listy matki do Juliana, a dyplomatyzowała tak zręcznie, iż nim przyszło do pieczątki, ukradła sobie miejsce na przypiski... Oznajmiła wszakże Julianowi, iż to czyni bez niczyjej wiedzy i na własną odpowiedzialność.
Na przypisek ten nie było też odpowiedzi żadnej, tylko znów ukłony ale nie całemu domowi Ostójskich, osobiście Cześnikiewiczowi, pannie Zofii i pannie Klarze. Zawsze był to maleńki podstęp. Za drugim razem Zosia śmielsza już, zamiast pośpiesznego przypisku, osobną miała karteczkę w pogotowiu i do koperty ją wsunęła.
Nie było w niej nic doprawdy czego by papa i ciocia czytać nie mogli, ton listu żartobliwy i wesoły, a przecież jak on mówił wiele!... Jak go tam przywitano, zostało tajemnicą, gdyż pan Julian nie ośmielił się odpowiedzieć, ani nawet podziękować, w przypisku tylko dołożył nieco czulej — całuję rączki panny Zofii i dziękuję za wszystkie jej dla mamy, a przez matkę dla mnie świadczone dobrodziejstwa...
Tłumaczyło się to tem, iż matka Juliana donosiła mu jak o niej poczciwa Zosia nie zapomniała.
Od tych pierwszych prób, panna Zofia bezkarnością ośmielona, puściła się w formalną korespondencyą, choć zawsze bez odpowiedzi. Sprowadziła sobie cieniuteńki papier, aby niepostrzeżenie całą jego ćwiartkę wsunąć mogła i powiedziawszy sobie, że czy trzy wiersze, czy cztery stronnice grzech już jeden, zasypywała maczkiem od końca do końca arkusik.
Sprawiało jej to niewymowną pociechę. Opisy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 02.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.