wołanie, czem krajowi będę użytecznym, jakiej się pracy poświęcę...
Ma foi! tego już było nadto.
Nazywać go muszę — dziaduniem. —
— Ale kochany dziaduniu — odezwałem się zniecierpliwiony — nie jestem przywiedziony do tej ostateczności ażebym pracował.
— Przecież każdy pracować musi!
— Tak, komu przeszłość nie zostawiła w spadku środków do życia i kto się do pracy urodził. Przecież w naszym stanie tego wymagać od nas nie można... My mamy powołanie kształcić w sobie uczucia i gusta szlachetne, cywilizować, obyczaje łagodzić... Tak ja to pojmuję.
Dziadek mi wręcz odparł:
— Źle pojmujesz to, moje serce — tradycje zgasły! nie poczuwacie się do obowiązków... i źle z wami będzie — żal mi was...
Wanda także chciała mi dać naukę moralną o obowiązkach obywatelskich... odpowiedziałem jej, iż pojmuję przecie że mogę być powołanym do szambelaństwa... lub do urzędu dworskiego... i gotów jestem spełnić ten obowiązek. Mais pas autre chose.
— A cóżbyś zrobił, gdybyś zubożał! zapytał starosta.
— Kochany dziaduniu — odpowiedziałem, choqué
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/105
Ta strona została skorygowana.