Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/110

Ta strona została skorygowana.

sobu odczepienia się od niego tylko mu, wziąwszy go do drugiego pokoju, powiedzieć całą tę historję którą od faktora słyszałem.
— No to co? zawołał Stefan — to co? albo ty myślisz, że ja tego wszystkiego nie wiedziałem? Cóż to znaczy?
Jutro zapłaci i będzie najprawowitszym księciem włoskim... jakim zechce... Córkę weźmie jaki hrabia Ferdynand albo książę X. i śmiać się będzie z tych co nosami kręcili.
Męczył mnie tak, że w końcu zgodziłem się po drodze zajechać do Chełmicy z pożegnaniem. Dał mi słowo, że o tem nikomu nie powie. Niechcę być śmiesznym...
Dziś znowu inny projekt, Florek się z pakunkiem zostaje we Lwowie, a my na noc jedziemy do Chełmicy. Nie mam najmniejszej ochoty — ale cóż robić...


30. maja.

Zdaje się, że nas się po troszę spodziewano. Przybyliśmy nad wieczór do rezydencji. Wlasch przyjął mnie bardzo po swojemu, grzecznie... Gdyby chciał, to niepotrafi być comme il faut. Panna wyszła na herbatę, połączoną z wieczerzą... z nieodstępną swoją staruszką. Ciekawy jestem staruszki? co też