— „Familijny interes wielkiej wagi zmusza mnie w najnieprzyzwoitszy sposób gonić za kuzynkiem. Lękam się, żebyś nie uciekł nam... Potrzebuję widzieć cię koniecznie.“
Musiałem natychmiast zejść, nie mogąc pojąć, coby to było... Tylkom co do sieni się dostał, gdy spotkałem w niej Wlascha, który z okna swego widział powóz i przybywającego posłańca.
— Za pozwoleniem — rzekł — co to jest? kto?
Opowiedziałem mu, że przybyła kuzynka moja dla rozmówienia się ze mną w pilnym interesie — i że do niej spieszę.
— Na to nie pozwolę — proszę na zamek... błagam o tę łaskę, niech pańska kuzynka nie czyni mi tej obelgi, by u wrót się zatrzymywała. Idę z panem hrabią.
Poszliśmy więc razem...
Zdala już postrzegłem Emilię, wychyloną z powozu, która się przypatrywała mnie i mojemu towarzyszowi. Wlasch postąpił naprzód, i swoją złą francuzczyzną zaprezentował się, zapraszając gwałtownie na zamek. Emilia słabo się tłumaczyła, że nieubrana, że tylko kilka słów mi ma do powiedzenia i t. p.
Odrazu domyśliłem się, że ją ciekawość skusi; tak się też stało. Boże odpuść, posądziłem ją nawet, że do mnie żadnego interesu nie miała, i użyła tego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/119
Ta strona została skorygowana.